Zapraszamy na nasz profil!

Archiwa

Archiwum wpisów

Artykuły dla rodziców

Moje pierwsze dni we wrześniu – obserwacje i refleksje dotyczące małych przedszkolaków

Pierwsze dni wrześniowe są bardzo męczące dla pań z najmłodszych grup ale i nie tylko z tych najmłodszych. Dzieci, które po raz pierwszy przekroczyły próg przedszkola (a zawsze wcześniej trzymały się spódnicy mamusi) są bardzo płaczliwe, nerwowe, przewrażliwione. Ale i niektóre mamy wcale nie zachowują się lepiej, płaczą pod drzwiami tak samo jak ich dzieci. Rozumiemy to wszyscy ale każdy musi przez to przejść. Mamusie powinny potraktować chodzenie do przedszkola jako sprawę naturalną (łatwo się mówi!!)

  • Po odebraniu dziecka z przedszkola rodzice nie powinni omawiać jego zachowania przy nim samym. Gadanie typu „ Nie chciał jeść”, „beczał cały dzień”, narobił w majtki” odbija się negatywnie na dziecku.

  • Mamusie powinny zadbać o to, by ranne pożegnanie odbywało się bez pośpiechu. Nie należy jednak (pomimo różnych opinii) przedłużać samego momentu rozstania. Nasz pobyt w sali też nie zmienia sytuacji. Dziecko na chwilę uspokaja się, a gdy nie widzi mamy (bo już wyszła), zaczyna ponownie płakać. Robią to i inne dzieci, które dotychczas były spokojne. Lepszym rozwiązaniem jest pozostawienie dziecka pod opieką nauczycielki. Na pewno zainteresuje ona malca czymś ciekawym, zachęci do wspólnej zabawy. Często płaczące dziecko po kilku minutach oswaja się z otoczeniem i zaczyna „rozrabiać” o czym rodzice nie zdają sobie nawet sprawy i niepotrzebnie w domu lub w pracy się zamartwiają.

  • W swoim postępowaniu bądźcie mamy konsekwentne. Jeżeli decydujemy, że dziecko będziemy odbierać o godz. 13.00, to przestrzegajmy tego ustalenia. Nie wprowadzajmy zmian, zabierając je z przedszkola po obiedzie o 12.30, bo np. może to zrobić babcia, która akurat jest na urlopie. Dzieci bardzo przeżywają takie zmiany i w sytuacji, gdy muszą ponownie zostać do 13.00, płaczą, nie chcą jeść czy też bawić się. Ciągle wyglądają przez okno i pytają: „kiedy przyjdzie babcia”?

  • W sprawach jedzenia nie decydujmy za dziecko – „proszę nie dawać mojemu dziecku zupy mlecznej, jajek (itd.), bo nie lubi”. Jeżeli nie ma żadnych przeciwwskazań lekarskich dotyczących danej potrawy, spróbujmy zachęcić do jej zjadania. Rada dla rodziców, by zachęcali dzieci do wspólnego przygotowywania np. kolacji. Bardzo smakują dzieciom kanapki samodzielnie przez nie udekorowane ogórkiem, szczypiorkiem, rzodkiewką. Często też dzieci zapominają, że nie lubią czegoś i w towarzystwie rówieśników zjadają wszystko. Domagają się, by rodzice wykonywali podobne potrawy w domu.

  • Wszelkie wątpliwości związane z przystosowaniem dziecka wyjaśniajmy z nauczycielkami danej grupy. Pytajmy je nie tylko: „czy moje dziecko dzisiaj wszystko zjadło”, ale także o to, czy nawiązuje kontakt z rówieśnikami, czy radzi sobie z różnymi poleceniami, czy nie sprawia kłopotów wychowawczych.

  • Interesujmy się życiem w przedszkolu. Nie zastanawiajmy się tylko nad tym, „czy dzieci dostaną paczki od Mikołaja, czy też „jakie będą nagrody na zakończenie roku”. Jeżeli widzimy, że pobyt dziecka jest mało atrakcyjny – spróbujmy to zmienić, ofiarując swoją pomoc na przykład:

– w wykonywaniu drobnych prac użytecznych na rzecz przedszkola,

– w organizowaniu uroczystości („Spotkanie przy choince”, „Dzień Dziecka”),

– przynosząc różnorodne materiały do prac plastycznych, itd.

Nauczycielki na pewno nie odrzucą przedstawionych im pomysłów uatrakcyjnienia pobytu dziecka w przedszkolu.

Na podstawie artykułu „Przedszkole?” Bogusławy Węclewskiej, „Twoje dziecko” 4/1995

Dlaczego nie lubi przedszkola?

Test Monika Rościszewska-Woźniak, psycholog z Fundacji Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego

Dziecko, kótre dotąd chętnie chodziło do przedszkola, nagle się zbuntowało. Co kryje się za takim protestem?

Gwałtowna niechęć do przedszkola, która pojawia się u starszego przedszkolaka, ma inne źródła niż lęk przed nieznanym i niechęć do rozstania z mamą, charakterystyczne dla debiutanta. Czasem dziecko mówi wprost, o co chodzi, ale zazwyczaj samo dokładnie tego nie wie. A najczęściej chodzi o to, że cztero- czy pięciolatek nie jest jeszcze mocny wewnętrznie. W poznaniu samego siebie i w określeniu swojej tożsamości bardzo ważni stają się dla niego inni – to, co robią, i to, jak go oceniają. W tym czasie budzą się w dziecku potrzeby posiadania przyjaciela, dowodzenia, odnalezienia swojego miejsca w grupie. To właśnie w tej sferze rodzi się też najwięcej frustracji.

Nikt mnie nie lubi

Potrzeba bycia kimś ważnym w grupie przejawia się trochę inaczej u chłopców niż u dziewczynek. Chłopiec może cierpieć, że nie ma nikogo, kto byłby mu posłuszny. Może też wchodzić w konflikty, bo chciałby być najsilniejszy, a nie jest. Taki problem pojawia się częściej w grupach jednolitych wiekowo, bo w grupach różnowiekowych panuje naturalna hierarchia – jak w dużej rodzinie. Tam małe dziecko ma starsze rodzeństwo, w które jest wpatrzone, a po jakimś czasie pojawia się ktoś młodszy, od którego może być w zabawie ważniejsze.

Jeśli uznajemy, że niechęć dziecka do przedszkola ma takie właśnie źródło, rozwiązaniem będzie znalezienie grupy różnowiekowej, a jeśli to niemożliwe, bo w przedszkolu nie ma takich grup – zapewnienie kontaktu z młodszymi dziećmi – np. na podwórku. Można też spróbować namówić wychowawczynię, żeby dzieci z różnych grup wiekowych bawiły się czasem razem, np. na dworze.

Nie mam różowych spinek

Cztero-, pięcioletnie dziewczynki chcą zwykle wyglądać jak koleżanka, która jest najważniejsza (i według nich najpiękniejsza) w grupie. Jeśli więc uważa ona, że najpiękniejsze są np. różowe spinki, to potrzeba posiadania takich spinek staje się bardzo silna i bez nich dziewczynka czuje się mało ważna.

Myślę, że jeśli córka wyraża potrzebę posiadania spinek właśnie z tego powodu, można jej do pewnego stopnia ulec. Dzieci bardzo to doceniają, gdy liczymy się z tym, co jest dla nich ważne („Podobają ci się różowe spinki? Jeśli ci na tym zależy, dobrze, założę ci je”). Ta chęć upodabniania się mija im mniej więcej rok, dwa lata później jak dziecięca wysypka.

Natomiast jeśli dziecko wciąż domaga się nowych drogich zabawek (np. lalki, która akurat jest modna i którą przynosi koleżanka), porozmawiałabym z wychowawczynią, żeby zwróciła na to uwagę i poprosiła dzieci o nieprzynoszenie do przedszkola drogich zabawek.

Jasio mnie bije

Kłótnie, a nawet bójki są wśród dzieci zupełnie naturalne, ale częściej za taką deklaracją dziecka kryje się informacja o walce o wpływy w grupie. Jeśli dziecko skarży się, że kolega je bije, znaczy to tylko tyle, że ma słabą pozycję w grupie, a chciałoby mieć mocniejszą.

Czasem okazuje się też, że sytuacje, o których dziecko opowiada, przydarzyły się nie jemu, ale innym dzieciom. Dzieje się tak dlatego, że pięciolatek potrafi sobie już wyobrazić, co by było, gdyby na przykład ktoś go uderzył albo ugryzł i w ten sposób sygnalizuje swój lęk.

Zdarzają się jednak dzieci naprawdę agresywne. Żeby się zorientować, jak jest naprawdę, najlepiej porozmawiać z wychowawczynią. Jeżeli jednak pamiętamy, że jeszcze jakiś czas temu dziecko mówiło nam, że się z tym „agresorem” bawiło, możemy powiedzieć: „Wiem, bywają trudne chwile, ale pamiętam, jak się świetnie z nim bawiłeś. Może te dawne chwile wrócą. Rozumiem cię, bo mnie też się zdarza czasem z kimś pokłócić”. I ewentualnie można porozmawiać o tym, w jaki sposób się godzić.

W dzieciach większy lęk budzą sytuacje, których nie rozumieją. Rozmawiając na temat bójek, możemy powiedzieć: „Rzeczywiście, zdarza się, że dzieci zezłoszczą się aż tak bardzo, że biją się albo krzyczą. Ten chłopiec (czy dziewczynka) musi się nauczyć złościć w taki sposób, żeby nikomu nie robić krzywdy”. Jeżeli dziecko zrozumie przyczynę zachowania, które budzi w nim lęk, będzie się bało mniej i będzie mogło unikać sytuacji prowadzących do konfliktu. Dlatego zapytałabym dziecko: „Jak myślisz, jak to się stało? Od czego się zaczęło?”,

Nie lubię nowej pani

Nowa nauczycielka może wywołać burzliwe uczucia u dziecka. Przedszkolak odczuwa żal po utracie dawnej pani i porównuje ją z nową. Warto wtedy porozmawiać, co się dziecku podobało w poprzedniej pani, czym nowa od niej się różni, co fajnego może być w tej nowej. Często to my – rodzice – boimy się tej nowej nauczycielki i przyzwyczajenie się do niej zajmuje nam znacznie więcej czasu niż dziecku.

Istnieje też oczywiście możliwość, że ta nowa rzeczywiście jest gorsza – np. zbyt wymagająca i niezbyt uważna, co sprawia, że nasze nieśmiałe dziecko nie może się przebić. Najlepiej wtedy wysłuchać dziecka i jakiś czas (nie dłuższy niż tydzień, dziesięć dni) odczekać. Gdyby dziecko nadal narzekało na panią, warto się z nią wtedy spotkać i porozmawiać. [patrz ramka]

Tam jest nudno

Taka deklaracja wcale niekoniecznie oznacza, że w przedszkolu nie ma żadnych ciekawych zajęć dostosowanych do zainteresowań naszego dziecka. Często jest to odzwierciedlenie… problemów domowych. Jeżeli na przykład rodzi się rodzeństwo, rodzice mają jakieś swoje kłopoty albo ktoś w rodzinie choruje, dziecko nie czuje się szczęśliwe, a dzieci nieszczęśliwe łatwiej się nudzą. Nie są w stanie zaangażować się całym sobą w różne zajęcia, bo czymś się martwią. Niezaspokojona potrzeba miłości i bezpieczeństwa tłumi ciekawość. Nasze zainteresowanie się dzieckiem zwykle działa leczniczo.

Sztuka dobrej rozmowy

W rozmowie z nauczycielką opowiedzmy o problemie dziecka i zapytajmy, co ona o tym myśli.

To dobry początek – znacznie lepszy od zgłaszania pretensji i oczekiwań, że ona z tym coś zaraz zrobi. Możemy powiedzieć, że się martwimy, bo dziecko nie chce chodzić do przedszkola. Wyjaśnijmy, gdzie sami widzimy przyczyny, poprośmy o szczególne obserwowanie naszego dziecka, np. przez tydzień, i umówmy się na następne spotkanie.

Takie postawienie sprawy daje wszystkim możliwość uzyskania dystansu. Pani nie czuje się oskarżana, nie musi natychmiast wynajdywać rozwiązań. Ma czas, by baczniej przyjrzeć się relacjom w grupie i zobaczyć to, na co być może wcześniej nie zwróciła uwagi.

Ćwiczenia usprawniające narządy mowy

Dobra artykulacja polega na czystym, wyraźnym, dokładnym i swobodnym wymawianiu wszystkich głosek języka polskiego. Każda z nich wymaga odpowiedniego ukształtowania rezonatora, tj. właściwego położenia języka, podniebienia miękkiego, stopnia opuszczenia szczęki dolnej oraz ułożenia warg. Koordynacja tych elementów daje efekt w postaci głoski. Tak więc zanim przystąpimy do zadań doskonalących wymowę głosek, należy najpierw usprawnić działanie narządów mowy tak, aby były w stanie prawidłowo je wymawiać.

Przyczyn nieprawidłowej artykulacji dźwięków mowy jest wiele. Do najczęstszych należy właśnie niewystarczająca sprawność ruchowa narządów mowy, spowodowana m.in. nieukończonym rozwojem mowy, nieprawidłową budową artykulatorów, wadami zgryzu, skróconym wędzidełkiem, złymi nawykami środowiskowymi, bądź poważniejszymi schorzeniami rozwojowymi. Już od urodzenia dziecko ćwiczy swe narządy mowne podczas ssania, żucia, połykania, następnie dmuchania, parskania, no i samej czynności mówienia. Dorośli powinni być bacznymi obserwatorami swoich dzieci, ponieważ ich rolą jest dbałość o właściwy ich rozwój oraz wspomaganie w odpowiednim czasie tak, aby na korektę nie było za późno.

Ćwiczenia usprawniające mają więc na celu wypracowanie zręcznych i celowych  ruchów języka, warg, podniebienia i szczęki dolnej. Dziecko musi mieć wyczucie danego ruchu i położenia poszczególnych narządów mowy.

Program wychowania przedszkolnego zakłada prowadzenie działań zmierzających do prawidłowego rozwoju, a także niwelowania ewentualnych zaburzeń mowy. Ćwiczenia rozwijające motorykę narządów artykulacyjnych powinny być więc wykonywane nie tylko przy korekcji zaburzeń mowy, ale także przy poprawianiu wyrazistości  i płynności mowy oraz w profilaktyce zaburzeń. Począwszy od dzieci 3-letnich przewiduje się odpowiednie zabawy ćwiczące narząd mowy i uwrażliwiające na dźwięki otoczenia, a w starszych grupach przygotowujące do nauki czytania  i pisania. Ćwiczenia artykulatorów powinny być wykonywane bardzo dokładnie, bez pośpiechu. Należy pamiętać aby czas trwania i liczbę powtórzeń dostosować do indywidualnych możliwości i potrzeb dziecka. Przykłady zabaw i ćwiczeń narządów artykulacyjnych zaczerpnęłam z różnych publikacji logopedycznych oraz własnych pomysłów powstałych podczas pracy z dziećmi .

Ćwiczenia te powinni wykorzystywać również nauczyciele przedszkoli i rodzice w pracy z tymi dziećmi, które są w trakcie rozwoju mowy lub ich wymowa odbiega od normy. Wskazane jest prowadzenie ćwiczeń przed lustrem, aby dziecko najpierw mogło obserwować wzór prawidłowego ułożenia narządów artykulacyjnych, a później  go naśladować i wykonać samodzielnie. Poniższe przykłady zabaw stanowią jedynie propozycję do wykorzystania w pracy z dziećmi. Należy również uwzględnić propozycje i pomysły zabaw wymyślone przez same dzieci. Ćwicząc narządy artykulacyjne warto stosować naprzemienność ról, gdyż to daje dziecku wiele radości i satysfakcji.

Ćwiczenia usprawniające – ze względu na udział właściwego elementu aparatu mowy – dzielą się na następujące:

  • ćwiczenia warg i policzków
  • ćwiczenia języka
  • ćwiczenia podniebienia
  • ćwiczenia szczęki dolnej

Ponieważ dzieci przedszkolne są w tzw. wieku zabawy, więc ćwiczenia usprawniające również powinny być prowadzone w formie zabawy, która daje znacznie lepsze efekty niż nauka i przymus.

ZABAWY I ĆWICZENIA WARG I POLICZKÓW

Minki – naśladowanie min:

wesołej – płaskie wargi, rozciągnięte od ucha do ucha, uśmiech szeroki, smutnej – podkówka z warg, obrażonej – wargi nadęte, zdenerwowanej – wargi wąskie.

Całuski – przesyłanie całusków, wargi wysunięte do przodu, cmokanie.

Rybka – wysuwanie warg do przodu  i rozszerzanie na końcu jak u ryb.

Zły pies – naśladowanie złego psa, unoszenie górnej wargi, wyszczerzanie zębów, warczenie psa.

Gorąca zupa – dmuchanie na złożone w kształcie talerza ręce.

Echo – dobitne wymawianie za nauczycielem samogłosek a, o, e, u, y, i

Kotki – dziecko robi pyszczek (wargi do przodu) i przesuwa nim w prawą i w lewą stronę. Kotek ma wąsy i nimi porusza (między wargami dziecko trzyma słomkę). Kot ziewa, oblizuje się itp.

Masaż warg – nagryzanie zębami wargi dolnej, potem górnej.

Baloniki – nabranie powietrza i zatrzymanie go w wydętych policzkach, przesuwanie powietrza z jednego policzka do drugiego, balon pękł – dziecko palcami uderza w policzki.

Zajęczy pyszczek – wciąganie policzków do jamy ustnej.

Motorek – parskanie wargami, naśladowanie odgłosu motoru, traktora.

Wzywanie pomocy – wyraźne wymawianie samogłosek w parach: e-o  – naśladowanie karetki pogotowia, i-u  – naśladowanie policji,  e-u  – naśladowanie straży  pożarnej.

 

ZABAWY I ĆWICZENIA JĘZYKA

Kotki – kotek pije mleko (szybkie ruchy języka w przód i w tył, kotek oblizuje się (czubek języka okrąża szeroko otwarte wargi).

Zmęczony piesek – dzieci naśladują pieska, który głośno oddycha i język  ma mocno wysunięty na brodę. Sięgnij jak najdalej – kierowanie języka do nosa, do brody, w prawą i w  lewą stronę.

Szczoteczka – język to szczoteczka do zębów, która po kolei czyści zęby górne od strony zewnętrznej i wewnętrznej, a następnie zęby dolne z obu stron. W trakcie zabawy naśladujemy płukanie buzi wodą – powietrze z jednego policzka przechodzi do drugiego itp.

Język na defiladzie – język maszeruje jak żołnierz:

na raz – czubek języka na dolną wargę,

na dwa – czubek języka do prawego kącika ust,

na trzy – czubek języka na górną wargę,

na cztery – czubek języka do lewego kącika ust.

Cyrkowiec – język próbuje wykonać różne sztuczki np.

górkę – czubek języka oparty o dolne zęby, środek się wybrzusza, rurkę – przez którą można wdychać lub wydychać powietrze, szpilkę – układanie wąskiego języka, wahadełko – przesuwanie językiem do kącików ust w stronę prawą i lewą, język nie dotyka warg.

Łyżeczka – unoszenie przodu i boków języka,

Łopatka – wysuwanie płaskiego i szerokiego języka, itp.

Koniki – czubek języka uderza o podniebienie i opada na dół. Raz konik idzie wolno, to biegnie, parska, śmieje się iha, iha.

Żabka – dziecko z talerzyka zbiera płatki kukurydziane za pomocą czubka języka, stara się wyciągnąć długi język, jak u żaby.

Język masażysta – czubek języka masuje delikatnie podniebienie, dziąsła na górze i dole, wargi, policzki od środka, próbuje rysować kreseczki, kółeczka.

 

ZABAWY I ĆWICZENIA PODNIEBIENIA MIĘKIEGO

Zabawa z wykorzystaniem bajeczki logopedycznej „Chory Tomek”:

Tomek bardzo źle się czuł i zachorował. Chłopiec był  kapryśny, nie chciał jeść, był senny i bardzo kaszlał (naśladowanie ziewania przy nisko opuszczonej szczęce dolnej, kaszel z językiem daleko wysuniętym do przodu). Mamusia wezwała pogotowie (eo, eo, au, au,). Przyjechała pani doktor i zaleciła Tomkowi płukanie gardła, połykanie tabletek, picie syropu (naśladowanie tych czynności) oraz inhalacje (zaciskanie na przemian dziurek nosa  i wolne oddychanie). Chłopiec bardzo zmęczony, ziewa i zasypia. Podczas spania chrapie (na wdechu i wydechu).

Nadmuchiwanie baloników.

Puszczanie baniek mydlanych.

Echo – powtarzanie sylab: ka, ko, ke, ku, ky, ki, ką, kę; ak, ok, ek, uk, yk, ik, ąk, ęk; aka, oko, eke, uku, yky, iki; tak samo z głoską „g”. Głębokie oddychanie ustami przy zaciśniętych nozdrzach. Głębokie oddychanie nosem przy zamkniętych ustach.

ZABAWY I ĆWICZENIA SZCZĘKI DOLNEJ

Naśladowanie ziewania.

Wąchanie kwiatów – duży wdech nosem i wydech ustami z jednoczesnym wymawianiem głoski aaa (jako zachwyt), ooo (jako zdziwienie).

Chwytanie górnej wargi dolnymi zębami.

Opuszczanie i unoszenia dolnej szczęki. Wymawianie szerokiego a i przechodzenie do wymawiania a połączonego z głoską s (aaas).

Ruchy szczęki dolnej w prawo i w lewo przy wargach rozchylonych i zamkniętych.

Głęboki wdech nosem i wydech ustami z jednoczesną wymową głoski a, tak samo z wymową głoski o.

 

Literatura:

A. Balejko, Jak usuwać wady mowy, Orthdruk, Białystok 1992

G. Demel, Minimum logopedyczne nauczyciela przedszkola, WSiP, Warszawa 1994

E. Minczakiewicz, Logopedia, WSiP, Warszawa

E. Sachajska, Uczymy poprawnej wymowy, WSiP, Warszawa 1981

I. Styczek, Logopedia, PWN, Warszawa 1983 E. Morkowska, Dlaczego ziewa hipopotam?, WSiP, Warszawa 1998

Opracowała: Eugenia Trofimiuk

nauczyciel-logopeda Przedszkola Nr 1 w Hajnówce

 

 

Zima – ubieranie dziecka, spacery

Z niską temperaturą za pan brat

Bez względu na porę roku, dziecko powinno przebywać na dworze przynajmniej 2 godziny dziennie. Dlaczego? Aby dopisywał mu apetyt i zwiększała się odporność. Bo zgodnie ze słowami piosenki, kto się hartuje, nigdy nie choruje.

Przygotowanie do zimy zaczyna się już latem. Gdy maluch ma ochotę, nie powinno mu się zabraniać brodzenia w chłodnej wodzie, np. w strumyku lub morzu. Niezłym pomysłem jest zamaczenie nóżek w niewielkiej ilości letniej wody (w misce czy wannie). W ten sposób nogi uodporniają się na zimno.

 

Niezwykle ważne jest wietrzenie mieszkania. Jesienią i zimą otwieramy okna aż 3 razy dziennie. Czas wietrzenia powinien wynosić 15 minut. Ostatni raz wentylujemy pomieszczenie tuż przed położeniem dziecka spać. Wiosną i latem można w ogóle nie zamykać okna i zostawiać je uchylone.

 

Tolerancji niskich temperatur i skutecznej termoregulacji maluchy uczą się już jako noworodki. Mamy na pewno pamiętają pierwsze werandowania i stopniowo wydłużane spacery.

 

Zimowego spaceru nie powinno się łączyć z zakupami. Częste i spore zmiany temperatur nie wpływają dobrze na brzdąca. Przed wejściem do ogrzewanego pomieszczenia koniecznie rozpinamy kurtkę i zdejmujemy rękawiczki oraz czapkę.

 

Łatwo sprawdzić, czy dziecku nie jest za gorąco lub za zimno. Zrobimy to, dotykając skóry na karku i plecach malucha.

 

Twarz dziecka smarujemy tłustym kremem. Nie może to być krem nawilżający, w którego skład wchodzi zamarzająca przy ujemnych temperaturach woda. Zziębnięte stopy po spacerze rozcieramy, moczymy w ciepłej wodzie, a później szybko nakładamy skarpetki. Malucha można owinąć ciepłym kocem i napoić herbatą z cytryną i miodem.

 

Dzieci, podobnie jak dorośli, różnią się pod względem upodobania do temperatur. Jedne uwielbiają gorąco i w domu najchętniej chodziłyby w krótkim rękawku, a nawet bieliźnie, inne wolą chłód.

 

Gdy organizm nadmiernie się ochładza, zaczyna się bronić. Następuje skurcz naczyń krwionośnych skóry. Wskutek tego zmniejsza się przepływ krwi i przewodnictwo cieplne tkanek powierzchniowych. Ponieważ temperatura skóry się obniża, organizm traci mniej ciepła. Tym zmianom towarzyszy również skurcz naczyń zaopatrujących w krew narządy wewnętrzne. Może to być jednym z czynników zwiększających podatność na przeziębienia, zapalenia nosa, gardła czy oskrzeli.

 

W zimnie zwiększa się przemiana materii. Dochodzi do tego w wyniku: a) wzrostu wydzielania hormonów nadnerczy i tarczycy, b) wzrostu napięcia mięśniowego (pojawiają się gęsia skórka oraz dreszcze), c) zwiększenia aktywności fizycznej. Nasilenie przemiany materii stwierdza się już po 2 minutach przebywania w temperaturze 2 stopni Celsjusza.

 

Zimą warto także nieco zmienić dietę. Nie tylko maluchom posłużą wysokoenergetyczne i częstsze (spożywane np. 5 razy dziennie) posiłki.

 

Ogólna adaptacja do zimna jest skutkiem powtarzanego oziębienia całego ciała. Miejscowe działanie zimna, na twarz czy dłonie, wyzwala jedynie adaptację konkretnej jego części. Możliwości adaptacyjne zależą od wielu czynników, m.in.: odporności, wieku (starsi aklimatyzują się dłużej), kondycji fizycznej i psychicznej.

 

Wychodzimy na dwór

Zima to dla przedszkolaków czas wspaniałej zabawy. Można pograć w śnieżki, ulepić bałwana, dokarmiać zwierzęta, zjeżdżać z górki na sankach… Aby czas spędzany na dworze był jednak miły i bezpieczny, dziecko trzeba odpowiednio ubrać.

 

Oto trzy rzeczy, o których nie wolno zapomnieć, wybierając się na podbój okolicy. Trzeba przykryć wszystkie części ciała, ubierać się na cebulę i nie dopuszczać do przemoczenia.

 

Poza domem dziecko powinno mieć kurtkę albo płaszczyk z kapturem, szalik, czapkę lub kominiarkę. To bardzo ważne, gdyż ponad 50% ciepła tracimy właśnie przez głowę. Szalik obowiązkowo obwijamy dookoła szyi, a nie przewieszamy go przez nią. Na dłonie zakładamy rękawiczki (czy będą jedno-, czy pięciopalczaste, „dorosłe”, zależy tylko i wyłącznie od upodobań dziecka i rodziców). Gdy jest bardzo zimno, można nałożyć maluchowi dwie pary rękawiczek albo grubsze rękawice narciarskie. Należy zadbać o ciepłe, nieprzemakalne kozaczki czy botki, bo dzieci często chorują po wychłodzeniu stóp. Na wycieczkach i przy zjeżdżaniu na sankach i nartach doskonale sprawdzają się kombinezony.

 

Czemu lepiej ubierać się na cebulę niż włożyć jeden gruby strój? Ponieważ 2-3 warstwy bardziej grzeją. Pomiędzy nimi znajduje się powietrze, a gdy jest ono nieruchome, stanowi świetny izolator.

 

Pierwsza warstwa to ciepłe majtki, podkoszulek z długim rękawem i rajstopy. Rękawy i nogawki nie mogą obciskać kończyn, ponieważ, po pierwsze, hamuje się krążenie i ciało nie może się samo rozgrzewać, a po drugie, ubranie ściśle przylegające do skóry nie pozostawia miejsca na izolujące powietrze.

 

Drugą warstwę stanowi ubranie „dzienne”, czyli to, co dziecko ma na sobie w domu. Unikamy dużych dekoltów. Warto zdecydować się na golf czy zapinany na guzik kołnierzyk. Istotne są też długi rękaw (w dzianinowych bluzach i swetrach oraz zapinanych na guziki koszulach i bluzkach) oraz dopasowanie w pasie. Spodnie czy spódniczka powinny mieć wciągniętą gumkę, pasek lub zapinać się na zamek czy guzik. Spodnie muszą mieć odpowiednio szerokie nogawki. Nie zbyt szerokie, bo wewnątrz będzie hulał wiatr i nie za wąskie, żeby pod spód zmieściły się rajstopy i bielizna. Wybierając dla dziecka zimowe ciuszki, warto zwrócić uwagę na materiał, z jakiego są wykonane. Lepiej sprawdzą się materiały grubsze i puszyste, np. flanela, dzianina, sztruks czy dżins, niż cienkie i śliskie. Nie zapomnijmy też o ciepłych skarpetach. Buty powinny mieć niewielki płaski obcas, który ochroni stopę przed zimnem.

 

W trzeciej warstwie uwzględniamy kaptur, podwatowaną kurtkę albo płaszczyk z flanelową czy futrzaną podszewką. Kurtka i płaszcz powinny być odpowiednio długie. Nie mogą sięgać tylko do pasa, lepiej, żeby zakrywały też pupę. Doskonale sprawdzają się dwie rzeczy: dodatkowy mankiet w rękawie, który nie wpuszcza do środka powietrza oraz ściągacz czy troczki do przewiązania w pasie, ponieważ utrzymują ubranie bliżej ciała.

 

Ciało dziecka wychładza się szybciej, gdy jest mokre. Latem to korzystne zjawisko, lecz zimą z pewnością nie. Maluch może się zmoczyć na dwa sposoby: gdy zadziałają czynniki pogodowe (spadnie deszcz, śnieg, brzdąc przewróci się do kałuży itp.) albo dziecko się spoci. Na śnieg czy deszcz obowiązkowo wkładamy wodoodporne buty. Kurtki i rękawiczki powinny być raczej przeciwdeszczowe, aby skóra oddychała. Inaczej przemoczy je od środka parujący pot.

 

Przez cały rok nie należy zapominać o bezpieczeństwie dziecka. W związku z tym lepiej wystrzegać się za luźnych ubrań, za długich nogawek oraz rękawów, wielkich, wystających kieszeni. Mogą się one zahaczać o meble, wystające elementy zabawek. Długi szalik, „dżdżownicowate” troczki przy kapturze, w pasie także nie są zbyt bezpieczne.

 

Tylko pozornie wydaje się, że wyjście na dwór przy niskich temperaturach graniczy z cudem. Z czasem rodzicowi poszczególne kroki wchodzą „w krew” i wszystko staje się prostsze…

 

© Urwis.pl

Bibliografia:

1. Sabina Tyczka, Irena Ponikowska, Człowiek, pogoda, klimat, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1983;

2. Joan E. LeFebvre, Dressing Your Preschooler For Winter, University of Wisconsin-Stout 1997;

3. Magda Szczypiorska-Mutor, Magda Rodak, Ubieranie dziecka zimą, Gazeta.pl 2005;

4. Jolanta Baszczeska, Czy można wychodzić z dzieckiem na mróz?, Kobietą.być.pl 2006.

Co drażni dzieci w przedszkolu?

Przedszkolaki często bywają kojarzone jako grupa rozwrzeszczanych i nieznośnych dzieci. Wielu ludzi dziwi, że część z nich w domu jest bardzo spokojna, ale po przyjściu do przedszkola zaczyna rozrabiać. Okazuje się, że w dużej mierze zachowanie pociechy jest determinowane przez warunki zewnętrzne.

Jednym z elementów wpływających na samopoczucie maluchów są warunki, jakie panują w przedszkolu. Dzieci potrzebują odrobiny przestrzeni. Dobrze jeżeli miejsce, w którym przedszkolaki spędzają znaczną część czasu jest odpowiednio dostosowane dla maluszków. Każdy potrzebuje czasami pobyć sam, jeżeli tylko odczuwa taką potrzebę. Jeśli więc przedszkolaczek nie ma ochoty się bawić ma prawo sam posiedzieć w jakimś kąciku. W niektórych przedszkolach zostały zbudowane specjalne podesty. Wchodzi się na nie po schodkach. Tam dziecko może sobie posiedzieć.

Kolejnym elementem, który może wpływać na rozdrażnienie maluszków jest zbyt mała przestrzeń. Nie jest dobrze, kiedy grupy w przedszkolu są zbyt duże. Dzieci bardzo stłoczone będą okazywały swoje niezadowolenie, zwłaszcza jeżeli nie będzie możliwości, żeby wyjść na plac zabaw. Maluszki powinny mieć odrobinę przestrzeni. Doskonale jeżeli w przedszkolu są duże korytarze, sala gimnastyczna czy wydzielone pomieszczenia przystosowane dla mniejszych grup.

Czynnikiem, który może drażnić przedszkolaki jest światło. Okazuje się, bowiem że światło naturalne powoduje, że maluszki są dużo bardziej spokojne. Niestety często przedszkole jest umiejscowione w jakimś zaciemnionym miejscu, w pobliżu wysokich drzew. Wtedy do pracy z dziećmi niezbędne jest zapalenie lampy. To, że światło ma wpływa na zachowanie przedszkolaczków zauważa przedszkolanka, której wypowiedź  Wolf- Wedigo Wolfram przytacza w swojej książce[1]:  Mamy w naszym pomieszczeniu grupowym światło neonowe. Kiedy w sali jest na tyle jasno, że wystarcza naturalne światło, wtedy automatycznie zmienia się atmosfera: dzieci są mniej rozdrażnione i spokojniejsze.

Spora część przedszkolaków bywa rozdrażniona szczególnie rano. Panuje wówczas dość duże zamieszanie. Rodzice stale przyprowadzają swoje pociechy. Trwa to nawet do dwóch godzin. Wiele zatroskanych matek czy ojców chce jeszcze dodatkowo porozmawiać z wychowawczynią o swoim dziecku. Wtedy przedszkolanka musi na chwilę opuścić salę. Ponadto niektóre przedszkolaki oczekują, że po wejściu do sali zostaną w jakiś specjalny sposób przywitane przez wychowawcę. Sytuację jaka powstaje rano trudno nazwać spokojną. Ogólnie panuje zamieszanie. Przedszkolanka nie zawsze może być stale przy dzieciach. Rozgardiasz ten udziela się także przedszkolakom. Stają się one niespokojne i rozdrażnione.

Przedszkolaki, które od czasu do czasu muszą zostać same nie zawsze potrafią wykorzystać ten czas na zabawy. Niektórym z nich jest zwyczajnie nudno. Szukają jakiejś rozrywki, gdyż trudno im się zadowolić zabawkami, które są w przedszkolu. Bywa też tak, że ulubione rzeczy są właśnie używane przez kogoś innego. Powoduje to, że dziecko staje się bardzo niezadowolone i pochmurne. Zachowanie maluszka może niekorzystnie wpłynąć na pozostałe osoby z grupy.

Czasem bywa tak, że pociecha przyjdzie do przedszkola zadowolona, pełna energii. Niestety okaże się, że ulubiony kolega zachorował. Może to zirytować dziecko, które stanie się nagle dokuczliwe i nieznośne.

Powody do stresu mogą być jeszcze inne. Zdarza się, że ulubiona wychowawczyni z różnych przyczyn nie będzie mogła pojawić się w przedszkolu. Dziećmi będzie się wówczas zajmowała inna przedszkolanka, ale maluszki niekoniecznie od razu ją polubią.

Wiele przedszkolaczków, zwłaszcza tych młodszych ma problemy z dostosowaniem się do warunków, jakie panują w przedszkolu. Tam nie można przez cały czas wykonywać tej samej czynności. Plan zajęć w ciągu całego dnia jest różnorodny. Niektóre maluszki mają problemy, żeby zakończyć daną czynność i zabrać się za coś nowego, szczególnie jeżeli bardzo się zaangażowały. Wtedy każda nowa rzecz, którą przedszkolanka  chce wprowadzić na zajęciach może wywołać bunt. Dziecku przecież tak dobrze się rysowało, a tu nagle musi przestać, bo pani każe wyjść na dwór.

Rzeczą, która rozprasza uwagę maluszków jest sprzątanie. Niestety dzieci sprzątają po sobie w różnym tempie. Część przedszkolaków od razu uporządkuje wszystko tak jak trzeba, a część będzie z tym miała małe problemy. Wtedy przedszkolanka będzie musiała podejść do dziecka i wytłumaczyć, co zrobiło źle i jak należy dbać o czystość. Może to zająć trochę czasu, zwłaszcza jeżeli w grupie jest więcej „opornych”. Reszta dzieci, która już zrobiła wszystko, co trzeba może zacząć się   nudzić, a stąd już niedługa droga do niepokoju i rozdrażnienia. Ponadto niektóre dzieci nie potrafią stać nieruchomo w jednym miejscu. Zaczynają więc skakać, chodzić, biegać. Robi się zamieszanie.

Bardzo często w przedszkolu dzieci siadają wspólnie w kółeczku. Tam słuchają bajek, śpiewają, rozmawiają. Jest to bardzo atrakcyjna forma zajęć. Niestety nie dla wszystkich. Część maluchów jest zwyczajnie znudzona. Sytuacja wydaje się być dla nich mało komfortowa. Niektóre maluszki zwyczajnie się nudzą. Są także dzieci. które mają problem, żeby wytrzymać w jednym miejscu chwilę dłużej.

Najczęściej do grona dzieci, dla których sytuacja polegająca na siedzeniu w kręgu jest trudna do wytrzymania zalicza się maluchy, które od niedawna uczęszczają do przedszkola lub te, które mają problemy z koncentracją. Dla tych drugich sporym wyzwaniem jest nauczenie się jakiejś piosenki. Mają one rozproszoną uwagę, nie nadążają za tempem grupy. Wtedy zaczynają się nudzić, często czują się odizolowane. W efekcie zaczynają przeszkadzać, a czas spędzany „w kółeczku” razem z grupą staje się największą udręką. Bardzo dużo zależy jednak od tego, czy przedszkolaki zostaną zmuszone do siedzenia w jednym miejscu tuż po zabawie, kiedy będą pełne energii, czy też kiedy już się „wyszumią” i zmęczą. Siedzenie w „kółeczku” będzie wówczas o wiele przyjemniejsze.

Spora grupka maluchów robi się nieznośna przed wyjściem na dwór. Trzeba wtedy ciepło się ubrać. Jest to warunek konieczny, żeby gdziekolwiek wyjść. Dzieci bardzo chcą być na dworze, gdzie jest więcej przestrzeni. Nic więc dziwnego, że każdy chce jak najszybciej dotrzeć do swojej kurtki. Niestety miejsce w szatni jest ograniczone. Wtedy maluszki zaczynają się przepychać. Przedszkolaczki stają się bardzo zirytowane. Mogą reagować nadpobudliwie. Dodatkowo część dzieci denerwuje się, bo już wcześniej się ubrała, ale wciąż musi czekać na pozostałych, którzy znacznie wolniej zakładają kurteczki, szaliki, czapeczki

Dzieci w przedszkolu przyzwyczajają się do codziennego schematu dnia. Codziennie wszystko przebiega w podobny sposób. Jest czas na spożywanie posiłków, spacery, naukę, prace plastyczne itp. Zdarza się jednak, że przedszkolny rytuał zostanie zakłócony. Może to wynikać np. z tego, że obchodzi się jakieś święta, apele itp. Dzień wygląda inaczej niż zwykle. Z tego powodu część dzieci bardzo się niecierpliwi. Niektórym trudno jest wytrwać grzecznie do końca. Bywa też tak, że z powodu jakiejś szczególnej okoliczności zmieniają się godziny pobytu w przedszkolu. Dziecko może się w nim pojawić wcześniej lub później. Wszystkie te zmiany nie podobają się maluszkom, które pragną, żeby wszystko było jak dawniej. Uważają, że to nowa sytuacja, więc one nie muszą się zachowywać tak jak zwykle.

Okazuje się więc, że spora część przedszkolaków uchodzących za nadpobudliwych i niegrzecznych w rzeczywistości taka nie jest. Na zachowanie dzieci wpływają bowiem rozmaite czynniki, które powodują, że dzieci nie potrafią się odnaleźć. Czują się nieswojo. Warto więc zrobić wszystko, co możliwe, aby czynniki zewnętrzne jak najmniej drażniły maluszki.

© Urwis.pl

Bibliografia:

1. Wolf-Wedigo Wolfram, Nadpobudliwe i niespokojne dzieci w przedszkolu, Kielce 2002.

2.  B. vom Wege, M. Wesel, Zabawy aktywizujące w przedszkolu, Kielce 2005.

Zdrowy sen przedszkolaka

Przedszkolaki potrzebują od 10 do 12 godzin snu na dobę. Problem polega na tym, aby ustalić standardowe godziny udawania się na spoczynek. Nie może się np. dziać w ten sposób, że dziecko śpi od 13 do 23, a potem zaczyna rozrabiać. Jednym z zadań rodzica brzdąca w tym wieku jest więc pomoc w wykształceniu prawidłowych nawyków dotyczących spania.

Jak to zrobić?

Gdy zbliża się pora snu, uspokój zabawy dziecka. Jeśli będzie podekscytowane, pojawią się problemy z zaśnięciem. Chcesz mu dać prezent? Nie rób tego wieczorem. Zadbaj o to, by obejrzało niezbyt emocjonującą bajkę. Nie strasz opowieściami o duchach i potworach czających się w szafie.

 

Przyzwyczaj malucha do określonej godziny zasypiania. Ustal czas, np. 20 minut przed „godziną zero”, kiedy będziesz mu przypominać, że to już niedługo.

 

Ustal niezmienne pory snu, porannego wstawania i drzemek w ciągu dnia. Niezwykle ważne są też posiłki podawane o stałych porach. Regularność pozwala uporządkować dzień. Dziecko wie, kiedy przychodzi czas na daną czynność, w związku z tym czuje się po prostu bezpieczniej.

 

Późnym popołudniem i wieczorem należy ograniczyć ilość podawanych płynów i pokarmów. Nie proponujemy dziecku niczego o działaniu pobudzającym, np. mocnej herbaty czy coca-coli.

 

Łóżko ma być kojarzone ze snem, a nie z oglądaniem telewizji lub zabawami. Sama sypialnia powinna być spokojna, przytulna i skłaniająca do odpoczynku. Można włączyć kojącą, cichą muzykę.

 

Pozwól dziecku wybrać piżamkę/koszulę nocną oraz maskotki, z którymi chce spać.

 

Jeśli dziecko to lubi, można je dość szczelnie opatulać kołdrą. Daje mu to poczucie bezpieczeństwa.

 

Spróbuj przewidzieć i uwzględnić w rytuale łóżeczkowym wszystkie potencjalne „zachcianki” malucha. Nie chcąc iść spać, będzie cię prosić o jeszcze jedną bajkę, ostatnią kołysankę albo absolutnie niezbędny łyk soku na dobranoc. Dzięki temu ty nie wpadniesz w czarną rozpacz, a wilk, czyli dziecko, też będzie syty. Pozwól pociesze na jedną ekstraprośbę (podkreślaj jednak, że nie może mieć ich więcej).

 

Przedszkolakowi, który nie przyzwyczaił się jeszcze w pełni do samotnego spania w dorosłym łóżku, można obiecać dodatkowego całusa. Kiedy rodzice przychodzą za jakiś czas, dziecko już zazwyczaj smacznie śpi. Uspokoiło się samym zapewnieniem mamy albo taty. Lęk separacyjny dotyczący przemieszczania się ze świata dorosłych do nieznanego świata snu złagodzi zachęcanie do myślenia o przyjemnych rzeczach: słonecznej plaży, wycieczce do zoo itp.

 

Przedszkolaki bywają bardzo aktywne. Wszędzie ich pełno, są wszystkiego ciekawe. Prawdziwe żywe srebro… Zazwyczaj jednak potrzebują jeszcze drzemki w ciągu dnia. Nawet jeśli nie zasną, mogą się wyciszyć i doładować akumulatory. Jest im to niezbędne do dalszej zabawy i poznawania świata.

 

Mamy dobrze wiedzą, iż dziecko boi się, że straci coś ważnego, kiedy zamknie oczy, dlatego nie zawsze łatwo je przekonać, by chwilę poleżało. Jeśli jest przyzwyczajone, że w planie dnia znajduje się taki punkt, zadanie staje się nieco łatwiejsze. Maluch powinien wiedzieć, iż nie musi tkwić bez ruchu w łóżku, gdy nie może usnąć. Wolno mu wstać i cicho się pobawić.

 

Ile czasu powinna trwać drzemka? Mniej więcej godzinę, ale można i powinno się ją elastycznie skracać lub wydłużać, w zależności od kondycji i potrzeb dziecka.

 

Maluchy miewają niekiedy koszmary nocne. Dobrym sposobem jest przygotowanie zestawu antystrachowego. Może to być ulubiona zabawka, odtwarzacz płyt CD, radio, latarka i co tylko przyjdzie wam jeszcze do głowy. Warunek: przedmiot pozytywnie wpływa na dziecko, uspokaja je. Na początku warto skorzystać z niego wspólnie, potem brzdąc powinien go mieć w zasięgu ręki: na szafce nocnej, pod poduszką, na podłodze koło łóżka. Dziecko, któremu przyśniło się coś strasznego, trzeba przytulić i mówić do niego uspokajającym głosem.

 

Gdy pociecha budzi się i zaczyna płakać czy wołać, warto dać jej chwilę na samodzielne zaśnięcie. Jeśli jednak nic z tego nie wychodzi, pomóc może tylko obecność rodzica i jego zapewnienia, że wszystko jest w porządku.

 

Starając się pomóc, rodzice siedzą na czy obok łóżka, zanim milusiński nie zaśnie. Chwilowo to działa, ale potem mogą pojawić się kłopoty. Pociecha powinna zapadać w sen niezależnie od obecności/nieobecności rodziców.

 

Przedszkolak budzi się w nocy częściej niż dorosły, ponieważ mniej więcej do wieku 4 lat dłużej trwa u niego faza snu REM. Widać wtedy szybkie ruchy gałek ocznych, a maluchowi śnią się, miejmy nadzieję, głównie przyjemne rzeczy. Częstsze przejścia do fazy NRM to częstsze wybudzanie, dlatego dziecko powinno wiedzieć, co zrobić, by jak najszybciej znowu zapaść w spokojny sen.

 

Jak się upewnić, że dziecko śpi tyle, ile powinno?

Jeśli: 1) nie można go rano dobudzić, 2) nie jest rannym ptaszkiem i śpi długo, gdy mu się na to pozwoli, 3) zasypia w ciągu dnia i wczesnym wieczorem, 4) jego wzorce snu kolidują z planem dnia rodziny, 5) przed udaniem się wieczorem na spoczynek jest nadmiernie zmęczone czy nerwowe… sypia za mało.

 

Badania wykazały, że dzieci w wieku 3-5 lat, które śpią mniej niż dziesięć godzin na dobę, częściej ulegają wypadkom, ranią się. Dotyczy to zwłaszcza chłopców. Chrapanie jest jednym z najpowszechniejszych objawów obturacyjnego bezdechu podczas snu (OBPS). Opisywane zaburzenie wiąże się z problemami w nauce, opóźnionym wzrostem, moczeniem i podwyższonym ciśnieniem krwi.

 

Wszelkie zmiany mogą wpłynąć na sen małego człowieka. Problemy z zaśnięciem czy częstsze wybudzanie pojawią się np. po przeprowadzce, zmianie łóżka, narodzinach rodzeństwa, śmierci bliskiej osoby, rozwodzie, pod nieobecność kogoś ważnego (nie tylko członka rodziny, ale też zwierzęcia). Rada? Przeczekać i dać czas na zaadaptowanie się do nowej sytuacji.

 

Istnieją trzy typy rodziców, którzy nie umieją właściwie zadbać o regularny sen swojego dziecka: 1) rodzice przemęczeni, 2) nadopiekuńczy i 3) z poczuciem winy.

 

Pierwsi nie mają dość sił, by walczyć z maluchem, kiedy powinien się położyć do łóżka. Można ich skłonić do takiego wysiłku, wskazując na niewątpliwy zysk: gdy brzdąc prędko zaśnie, będą mogli w spokoju się zrelaksować.

 

Rodzic nadopiekuńczy pozwoli uskarżającemu się na coś dziecku spać na kanapie i/lub ze sobą. Z czasem maluchy zaczynają wierzyć w podawane wymówki i strachy. Tutaj ratunkiem dla obu stron jest rutyna: zachęcanie do kładzenia się spać o stałej porze i w miarę niezmiennych okolicznościach.

 

Mama czy tata z ostatniej wymienionej grupy czują się winni, ponieważ sądzą, że dziecko czuje się niekochane, gdy zostawia się je samo w łóżeczku. Temu również da się łatwo zaradzić. Wystarczy wieczorem (przed porą snu) zarezerwować sobie czas tylko dla malucha.

© Urwis.pl

 

Bibliografia:

1) Joan E. LeFebvre, Sleep and Your Preschooler (2002);

2) Parentcenter, How to help your preschooler establish healthy sleep habits;

3) Kidsgealth.org, How much sleep does your preschooler need?

Czy jestem nadopiekuńczym rodzicem?

Troska, która ciąży

Czasem gdy nasze dzieci stają się coraz bardziej niezależne, zamiast się tym cieszyć, zaczynamy się zamartwiać. Dlaczego?

Lęk o dziecko pojawia się zwykle jeszcze przed jego przyjściem na świat. Zastanawiamy się, czy będzie zdrowe, czy będzie się dobrze rozwijać, czy uda nam się ochronić je przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Te naturalne obawy towarzyszą nam przez wszystkie lata jego życia. Jednak gdy naszego strachu jest zbyt dużo, zaczyna on zakłócać rozwój dziecka. Między troską i zaangażowaniem a nadmiernym lękiem o dziecko istnieje cienka granica. Jeśli rodzice nieświadomie ją przekraczają, ich dobre intencje mogą przynosić niepożądane skutki.

Pozwolić na samodzielność

Dzieci potrzebują naszej troski, ale nie potrzebują tego, byśmy się o nie nieustannie zamartwiali. Warto próbować być pogodnym, zadowolonym i wolnym od niepotrzebnych obaw. Naszym podstawowym zadaniem jest pozwalać dziecku krok po kroku uniezależniać się od nas i stawać coraz bardziej samodzielnym. Warto obserwować je i zauważać oznaki tego, że jest gotowe zrobić kolejny krok na drodze do niezależności, że jest gotowe, byśmy podnieśli mu znowu poprzeczkę o milimetr. Warto na tej drodze dodawać dziecku jak najwięcej odwagi, pamiętając o tym, że dla jego rozwoju równie niedobre jak odtrącanie i opuszczanie jest nadmierne chronienie go.

Nie ingerować niepotrzebnie Wystarczająco dobrzy rodzice dbają o dziecko bez ingerowania we wszystkie problemy życia codziennego. Nie ingerują ani w zabawy, ani w większość kłótni. Nie dobierają przyjaciół ani tematów do rozmowy. Pomagają mu rozwijać jego zdolności, nie martwiąc się tym, jak wypada w porównaniu z innymi. Zapewniają w domu swobodną, wolną od osądzania atmosferę, w której dziecko może budować swoje poczucie wartości. Oczekiwania dostosowują do możliwości dziecka, nie pobłażając mu nadmiernie, ale też nie będąc nadmiernie surowym.

Jak sobie poradzić

Jeśli uznałaś, że problem nadopiekuńczości w jakimś stopniu ciebie dotyczy, może pomogą ci poniższe zalecenia:

Spróbuj nie zadręczać się z powodu popełnionych błędów. Nikt nie jest doskonały. Wasza więź jest na tyle mocna, że wytrzyma popełnianie błędów przez obie strony.

Postaraj się być świadoma momentów, kiedy zaczynasz się martwić na zapas, i powstrzymaj swoją reakcję. Jeśli nie możesz patrzeć na, to jak twój czterolatek wspina się na drzewo, poproś męża, by cię zastąpił.

Próbuj koncentrować się na mocnych stronach swojego dziecka. Dostrzegaj jego siłę i potencjał. Zwracaj uwagę na to wszystko, co mu się udaje i co mu przynosi radość. Staraj się relaksować i cieszyć tym, jakie jest twoje dziecko.

Postaraj się miarkować swoje żądania i oczekiwania wobec dziecka. Nie wierz w to, że jeśli nie jest doskonałe, to jego sukces życiowy stoi pod znakiem zapytania. Nikt nie jest doskonały.

Nie przejmuj obowiązków dziecka na siebie Obiecało podlewać kwiatki w swoim pokoju? Nie robi tego? Trudno, kwiatki uschną, ale dziecko nauczy się, że jego działania (lub ich brak) mają swoje konsekwencje.

Poszukaj w swoim mieście warsztatów dla rodziców lub grupy wsparcia dla młodych matek. Kiedy spotkasz się z innymi rodzicami, zobaczysz, że wszyscy przeżywają porażki i niepowodzenia.

Postaraj się unikać rad, pouczania, strofowania i narzucania dziecku swojego punktu widzenia. Im bardziej staramy się kontrolować dzieci, tym większy to wywołuje w nich opór i tym bardziej się buntują.

Porozmawiaj z mężem o swoich automatycznych reakcjach, kiedy nie możesz się powstrzymać i z lęku o dziecko ingerujesz w jakieś jego zachowanie. Stwórz listę okoliczności, które najbardziej cię prowokują do takiego działania. Pomyśl, co możesz zrobić, zamiast wkraczać do akcji (np. kiedy dzieci się kłócą).

Jeśli nie umiesz się odprężyć, jeśli nie jesteś w stanie natychmiast zaradzić jakiemuś zmartwieniu dziecka – zamiast natychmiast zaspokajać jego potrzebę, pocieszać i „zagłaskiwać”, zadzwoń do przyjaciółki i opowiedz, co się z tobą dzieje. Pamiętaj – gdy chodzi o nasze dzieci, często tracimy zdrowy rozsądek, jesteśmy po prostu nadmiernie zaangażowani.

Ukryta złość

Czasami nadopiekuńczość to przykrywka dla naszej złości. Złościmy się na dziecko, potem czujemy się z tego powodu winni i – by wynagrodzić to malcowi – nadmiernie go chronimy. A przecież to całkowicie naturalne, że dzieci nas czasami złoszczą. W bliskich relacjach jest miejsce również na negatywne uczucia – nie ma w tym nic złego.

Quiz

Czy jesteś nadopiekuńcza?

Odpowiedz na poniższe pytania i za każdą pozytywną odpowiedź policz sobie punkt.

 

1. Masz trudności z pozwoleniem dziecku na spanie poza domem (np. u przyjaciela z przedszkola).

2. Denerwujesz się, gdy twoje dziecko eksperymentuje z jakąś nową sportową umiejętnością – uczy się jeździć na rowerze, wspina się na drzewa, wypróbowuje nową hulajnogę.

3. Masz tendencję do nieustannego zamartwiania się o dziecko, o jego zdrowie i przyszłość. Np. nawet jeśli dziecko je dobrze, studiujesz podręczniki na temat zdrowego żywienia i często masz poczucie winy, że dieta dziecka nie jest wystarczająco dobrze zbilansowana.

4. Czujesz się bezpiecznie tylko wtedy, kiedy twoje dziecko jest pod twoją opieką.

5. Gdy dziecku coś nie wychodzi, zawsze jesteś gotowa mu pomóc. Zazwyczaj pomagasz mu w przygotowaniu prac, które ma przynieść do przedszkola, wyklejasz wyklejanki po nocy, wyszywasz wzorki…

6. Nie lubisz, kiedy twoje dziecko ponosi porażkę, popełnia błąd lub cierpi z powodu jakiegoś niepowodzenia. To bardzo źle wpływa na twój nastrój. Starasz się za wszelką cenę chronić malca przed takimi sytuacjami.

7. Kiedy dziecko jest chore, wpadasz niemal w panikę. Nie jesteś nigdy pewna, czy sposób leczenia i przepisane lekarstwa są naprawdę najlepsze w tej konkretnej sytuacji. Lubisz sprawdzić sposób leczenia u kilku lekarzy.

8. Często przychodzą ci do głowy najczarniejsze scenariusze różnych wydarzeń z udziałem twojego dziecka. Boisz się, co może się zdarzyć, gdy będzie się bawiło w przedszkolnym ogródku lub pójdzie na spacer z babcią.

9. Kiedy twoje dziecko wdaje się w sprzeczkę lub bójkę z innym dzieckiem, zazwyczaj interweniujesz.

10. Gdy twoje dziecko nie umie czegoś, co umieją już jego rówieśnicy, starasz się je szybko tego nauczyć.

Podlicz wszystkie TAK. Jeśli jest ich mniej niż 5, spróbuj po prostu trochę odpuścić, uwierzyć w siły dziecka i zrelaksować się. Jeśli twierdząco odpowiedziałaś na ponad 5 pytań – zachęcamy, byś porozmawiała o swoich lękach z kimś bliskim, zaufanym lub z psychoterapeutą.

 

Tekst Justyna Dąbrowska

ABC Infekcji dziecięcych, porady lekarza

Od przedszkola do doktora

lek. med. Agnieszka Bilska, konsultacja dr Piotr Albrecht

Przeciętny czterolatek choruje niemal raz w miesiącu. To niestety nieuniknione, ale spróbujmy przejść przez to jak najłagodniej.

Cieszysz się, że malec zaadoptował się w przedszkolu, że jest taki samodzielny… Niestety, przedszkole ma też swoje minusy. W grupie dzieci wszelkie infekcje mnożą się lawinowo. Wystarczy, że jedno dziecko ma katar, a wkrótce zakatarzone są prawie wszystkie, które się z nim bawiły. Wirusy, bakterie są rozpylane w czasie kaszlu i kichania, są na rękach zainfekowanego malca i na zabawkach. Siedliskiem wielu zarazków są przedszkolne toalety. Maluchy zaaferowane zabawą wpadają szybko by zrobić siusiu, dotykają muszli klozetowej, nie myją później rąk – stąd tak częste wśród przedszkolaków infekcje przewodu pokarmowego czy robaczyce. Oczywiście, samo przedszkole nic nie jest winne. Okres przedszkolny to po prostu czas, gdy system obronny dziecka doskonali się i nabiera odporności.

Katar

Najpierw malec zwykle kicha, pociąga nosem, ma niewielką gorączkę. Szybko dołącza się do tego wodnista, a potem gęsta, śluzowa wydzielina. Może towarzyszyć temu zapalenie spojówek. Dziecko oddycha przez usta, skarży się rano, że mu sucho w buzi, że się nie wyspało. Przedszkolak nie ma już problemów z samodzielnym wydmuchiwaniem nosa, ale by mu to ułatwić wkraplaj mu do każdej dziurki po dwie krople soli fizjologicznej lub stosuj izotoniczny roztwór wody morskiej. Specjalne krople na katar podawaj wyłącznie po konsultacji z lekarzem, nie dłużej jak 3-4 dni. Skórę pod noskiem smaruj maścią majerankową, która ułatwia oddychanie. Najlepiej, by dziecko używało jednorazowych chusteczek higienicznych i wyrzucało je po każdym wydmuchaniu noska.

Co robić:

kładź go w łóżeczku na kilku poduszkach, tak by głowa była wyżej niż nogi;

dawaj mu jak najwięcej do picia, śluzówki nosa będą wtedy nawilżone i łatwiej będzie wydmuchać wydzielinę;

nawilżaj powietrze w mieszkaniu. Jeżeli nie masz specjalnego nawilżacza kładź na kaloryfer mokre pieluchy lub pojemnik z gorącą wodą (możesz do niego wlać napar z rumianku lub kilka kropli olejku eterycznego – eukaliptusowego, sosnowego, Olbas Oil);

krople olejku eterycznego możesz dodać też do kąpieli, czy skropić nimi pościel malucha (jeżeli dziecko jest alergikiem, olejki eteryczne stosuj bardzo ostrożnie, gdyż mogą uczulać);

rób dziecku inhalacje nad miską z gorącą wodą (ostrożnie, łatwo o poparzenie) lub ze specjalnego, dostępnego w aptece plastikowego inhalatora. Do takiego inhalatora wlewa się gorącą wodę i kilka kropli gotowych preparatów do inhalacji np. Mentoklar, Inhalol.

Katar zazwyczaj trwa tydzień, choć czasami dzieci może męczyć nawet do dwóch tygodni. Jeżeli nie ustępuje, z nosa cieknie obfita wodnista wydzielina to najprawdopobniej przyczyną jest nie infekcja a alergia. Jeżeli z nosa cieknie gęsty, ropny, cuchnący katar i ogranicza się on do jednej dziurki – może być wywołany przez ciało obce, które malec wepchnął sobie do nosa (może to być orzeszek ziemny, mała kulka, guzik). Konieczna jest wówczas wizyta u laryngologa. Do lekarza trzeba też zgłosić się zawsze gdy katar po infekcji nie chce ustąpić, jest zielonkawy, ropny. Może być oznaką zapalenia zatok.

 

Przeziębienie

Przeziębienie to potoczna nazwa infekcji wirusowej, która objawia się nie tylko katarem, ale również bólem gardła i gorączką. Nie pozwól, by na przeziębienie przepisano dziecku antybiotyk – w przypadku typowego przeziębienia, wystarczą domowe sposoby leczenia.

Co robić:

zostaw dziecko w domu;

dawaj mu często pić

rozgrzewaj od środka ciepłą zupą (najlepszy na przeziębienie jest rosół)

nacieraj maścią rozgrzewającą – Pulmex Baby, Pulmonil

postaw bańki bezogniowe,

na ból gardła pomoże płukanie naparem z rumianku, szałwi, Septosanu. Maluchowi rozpylaj w gardle preparat Tantum Verde, starsze dziecko może już ssać tabletki na gardło (ale nie częściej niż co 2-3 godziny i nie dłużej jak przez 5 dni, gdyż wysuszają one śluzówki). Ulgę przyniosą cieple okłady na szyję;

gorączkę obniżą syropy ziołowe, paracetamol w syropie czy czopku. Domowe metody na zbicie temperatury to zimne okłady na czoło lub kark malucha; kąpiele w wodzie o 2 stopnie chłodniejszej od temperatury ciała dziecka czy też ochładzające okłady na łydki (zanurz dwie ściereczki w chłodnej wodzie, owiń nimi łydki dziecka, na to nałóż flanelę i ciepłe skarpety).na kaszel stosuj syropy – wykrztuszanie ułatwi syrop tymiankowy lub mleko z miodem, syrop z cebuli (pokrojoną cebulę zasypujemy cukrem, przykrywamy; syrop możemy odlewać już po kilku godzinach, podajemy go dziecku kilka razy dziennie po łyżeczce).

Pierwsze 3-4 dni przeziębienia są najgorsze, potem z dnia na dzień dziecko czuje się lepiej. Utrzymuje się jeszcze katar i kaszel, ale gorączka powinna już ustąpić. Jeśli nadal jest wysoka, a kaszel cię niepokoi, pokaż dziecko lekarzowi – musi je zbadać i zobaczyć czy przeziębienie nie przeszło w zapalenie oskrzeli, płuc czy zatok. Wtedy konieczne jest leczenie antybiotykiem, podawanie środków przeciwgorączkowych i rozrzedzających wydzielinę.

 

Angina

To sztandarowa, wywoływana przez bakterie choroba przedszkolaków. Zachorowaniu sprzyja przemarznięcie (szczególnie nóg). Równie zdradliwe są nagłe zmiany temperatur, dlatego angina często pojawia się latem. Anginie sprzyja też osłabienie organizmu wywołane przebytą niedawno chorobą, stresem, ogólnym przemęczeniem. Może się zacząć bólem brzucha, biegunką, po czym pojawia się silny ból gardła, dreszcze i narastająca nawet do 40(C gorączka. Dziecko nie chce jeść, jest słabe i na pierwszy rzut oka mocno chore. Nie ma co zwlekać z pójściem do lekarza.

W typowej anginie bakteryjnej niezbędny jest antybiotyk, przez minimum tydzień, środki obniżające gorączkę i zmniejszające ból gardła.

Co robić:

połóż dziecko do łóżka;

obniżaj gorączkę (patrz wyżej)

podawaj dziecku dużo picia

szyję dziecka owijaj zamoczoną w ciepłej wodzie pieluchą, na to kładź ceratkę i wełniany szalik, taki okład zmniejszy ból;

ulgę przyniesie płukanie gardła naparem z szałwi lub rumianku

dieta powinna być półpłynna, by jak najmniej drażnić gardło

ponieważ antybiotyk niszczy również pożyteczne bakterie podawaj malcowi preparaty zawierające probiotyki, zarówno te naturalne jak kefiry czy jogurty jak i te dostępne w aptece (Lacidofil, Lakcid, Trilac).

Nawracające anginy mogą wywołać przerost migdałka, który utrudnia dziecku oddychanie. Dziecko wtedy mówi nosowo, ma stale otwartą buzię, śpi niespokojnie, chrapie. Malec musi być wówczas pod stałą opieką laryngologa, który zadecyduje czy konieczne jest ewentualne przycięcie migdałków. Po przebytej anginie warto zrobić podstawowe badania krwi, by upewnić się, że dziecko naprawdę wyzdrowiało.

 

Zapalenie ucha

Zapalenie ucha jest u przedszkolaków wyjątkowo częste. Malec skarży się na silny ból ucha i głowy, który nasila się, gdy dziecko leży albo przełyka. Zbierający się w uchu płyn uwypukla błonę bębenkową oddzielającą ucho środkowe od zewnętrznego i w końcu może spowodować jej przerwanie (perforację). Wówczas z ucha zaczyna sączyć się wydzielina, ale za to ustępują dolegliwości bólowe. Do perforacji nie zawsze musi dojść, zresztą błona bębenkowa, po pewnym czasie się regeneruje. Dziecko z zapaleniem ucha musi obejrzeć laryngolog lub pediatra. Jeżeli badanie wziernikiem potwierdzi zapalenie, konieczne będzie leczenie antybiotykiem (zwykle przez tydzień) oraz lekami przeciwzapalnymi stosowanymi miejscowo.

Co robić:

by zmniejszyć ból przykładaj do chorego ucha ciepły kompres – owinięty ręcznikiem termofor z ciepłą wodą lub ciepły okład żelowy (dostępne w aptece HotCold Pack)

stosuj przeciwbólowo paracetamol.

Nie wyleczone zapalenie może przejść w zapalenie przewlekłe, które trwale upośledza słuch dziecka. Jeżeli dziecko ma tendencje do zapaleń uszu, czy też ma w którymś uchu gorszy słuch, a nie chorowało jeszcze na świnkę – zaszczep je.

 

Rotawirus

To najczęstsza przyczyna biegunki u dzieci. Wirus ten w ekspresowym tempie przenosi się z dziecka na dziecko i „dziesiątkuje” całe przedszkole. Źródłem zakażenia jest chory malec, który jeszcze po przebytej biegunce wydala wirusa z kałem. Najczęściej do zakażenia dochodzi drogą „pupa-buzia”. Wystarczy, by chore dziecko nie umyło rąk po wyjściu z toalety i przystąpiło do zabawy z resztą grupy. Ucz malca, by mył ręce po każdym wyjściu z toalety, powrocie z podwórka, przed posiłkami, po zabawie ze zwierzętami. Niech w publicznej ubikacji nie dotyka ręką deski sedesowej, a jeżeli to zrobi niech jak najszybciej umyje ręce ciepłą wodą z mydłem.

Kiedy maluch „złapie” rotawirusa, początkowo ma podwyższoną temperaturę, objawy jak przy przeziębieniu, po czym dołącza się gwałtowna biegunka i wymioty. Stolce są luźne, wodniste, zielono-żółte, może ich być nawet kilkanaście na dobę. Dziecko przy tak nasilonej biegunce traci ogromne ilości płynów i elektrolitów, staje się słabe, senne. Łatwo może dojść do groźnego, bardzo szybko rozwijającego się odwodnienia.

Początkowo próbuj walczyć z biegunką sama:

dawaj dziecku jak najwięcej pić. Najlepiej by malec wypijał 3/4 szklanki płynu na kg masy ciała. Płyny powinny być chłodne (ciepłe mogą potęgować wymioty) – woda niegazowana, herbatka, rumianek, koperek, rozgotowane jabłka z wodą. Dobrze jest dodać do nich szczyptę soli. Bardzo dobrze byłoby, gdyby dziecko piło – dostępne w aptece – preparaty do nawadniania, uzupełniające tracone wraz z płynami elektrolity. Przy biegunce dobrze działa też marchwianka – rozgotuj pół kilograma marchwi w 1 litrze wody, następnie zmiksuj ją, wymieszaj z wodą. Unikaj podawania nierozcieńczonych soków, wszystkich słodkich, gazowanych napojów.

podawaj maluchowi preparat probiotyczny z apteki. To przyspiesza powrót do zdrowia i pozwala odbudować florę bakteryjną jelit.

w aptece dostępny jest bez recepty preparat Smecta. Działa osłonowo na jelita i przeciwbiegunkowo; jest w saszetkach do rozpuszczania w 1 szklanki wody bądź w innym płynnym pokarmie. U przedszkolaków podaje się 2-3 saszetki dziennie.

nie stosuj żadnych leków zapierających bez konsultacji z lekarzem

nie ma powodu, by u dziecka z biegunką i wymiotami stosować głodówkę. Owszem, maluch może nie mieć ochoty na obfite posiłki, ale jego dieta powinna wyglądać tak jak zwykle (oczywiście podajemy produkty lekkostrawne i łagodne w smaku, np. krupnik ryżowy, puree z ziemniaka lub marchewki, tarte jabłko, chude mięso, bulion, kisiel).

szczególnie dbaj o pupę malca, gdyż przy biegunce szczególnie łatwo o jej odparzenia.

Jeżeli biegunka zamiast ustępować nasila się, jeżeli w kale jest krew lub wystąpiły objawy odwodnienia (dziecko mało siusia, słabnie w oczach) trzeba jechać z dzieckiem do szpitala. Dziecko dostanie kroplówkę i pozostanie w szpitalu do czasu ustąpienia biegunki. Po kilku dniach biegunka mija, ale jeszcze przez około tydzień maluch rozsiewa rotawirusy po otoczeniu dlatego lepiej by nie chodził wtedy do przedszkola.

 

Pasożyty

Robaczyce pojawiają się wszędzie tam, gdzie jest się z higieną na bakier. A w grupie maluchów, które co rusz biegają do wspólnej toalety, zapominają o myciu rąk i potem wspólnie się bawią, o zakażenia szczególnie łatwo.

Najczęstsze robaczyce wśród przedszkolaków to:

lamblie – wywołują rozlane, mało charakterystyczne bóle brzucha (zwykle po jedzeniu), biegunki i wzdęcia. Stolce dziecka są cuchnące, papkowate, trudne do spłukania w misce klozetowej. Dziecko nie ma apetytu, może mieć stany podgorączkowe. Jeżeli badając kał potwierdzi się obecność lamblii, konieczne jest leczenie. Muszą się mu poddać wszyscy domownicy.

owsiki – dziecko, które ma owsiki, wierci się, jest nerwowe, śpi niespokojnie. Nie ma apetytu, jest blade. By potwierdzić zakażenie, konieczny jest wymaz z odbytu. Można samemu rozpoznać owsicę oglądając odbyt malucha w godzinę po zaśnięciu. Jeżeli maluch ma owsiki widać wówczas białe nitkowate robaki na skórze. Można je tez dostrzec oglądając stolec malca. Jeśli diagnoza się potwierdzi leczą się wszyscy domownicy. Kuracja trwa 3 dni, po kilku tygodniach musi być powtórzona. Konieczne jest wyjałowienie mieszkania z jaj owsików – trzeba wyprać wszystkie rzeczy w 90(, dokładnie wyprasować; wyprać zasłony, dywany, tapicerkę, jak najczęściej zmieniać pościel. w

wszy – mogą zagnieździć się w każdym rodzaju włosów, nie chroni przed nimi regularne mycie głowy. Bardzo łatwo przechodzą z człowieka na człowieka. Ugryzienie pasożyta powoduje nieprzyjemny świąd, a na skórze pojawiają się czerwone plamki (jak po ugryzieniu komara). Należy być szczególnie czujnym, jeżeli dziecko nagle zaczyna się drapać po głowie lub jeśli na skórze jego głowy widać czerwone ślady. Z leczeniem nie można zwlekać. Trzeba kupić w aptece jeden z dostępnych bez recepty preparatów (szampon, płyn, pianka). Są to środki trujące, dlatego głowę trzeba myć tak, aby preparat nie miał kontaktu z resztą ciała. Po wymyciu, wymarłe wszy trzeba dokładnie wyczesać gęstym grzebieniem. Trzeba dokładnie przejrzeć włosy pasmo po paśmie i ściągnąć gnidy palcami (mają szarobeżowy kolor). Pozostawienie gnid może, spowodować nawrót choroby. By łatwiej je usunąć, warto skrócić włosy. Jeśli przez 10 dni przy skórze głowy nie pojawią się nowe gnidy, problem prawdopodobnie minął (choć rzadko udaje się to tak szybko). Wszystkie ubrania i przedmioty, z którymi dziecko ma kontakt trzeba wyprać lub umyć w temperaturze co najmniej 60 stopni. Pozostałe sprzęty trzeba dokładnie odkurzyć lub spakować szczelnie i schować na 2 tygodnie (aż minie cykl rozmnażania wszy). Z lekarzem skonsultuj się, gdy dziecko ma alergię lub astmę, gdy wszy pojawiają się w brwiach lub rzęsach.

 

W domu najlepiej

Dziecko, którego ma pierwsze objawy infekcji, (nawet zwykły katar) nie powinno iść do przedszkola – by wyzdrowieć i nie zarażać innych.

zostaw je w domu,

dawaj mu dużo do picia – herbatę z cytryną, z sokiem malinowym, herbatę z lipy.

jeśli ma siłę, niech się normalnie bawi, nie musi od razu leżeć w łóżku. Większość dzieci jest jednak mocno osłabiona, gdy „rozbiera” je choroba i same kładą się do łóżka.

pozwól mu spać do woli, w ten sposób zbiera siły do walki z chorobą.

wietrz często pokój malucha.

uwzględnij gorszy apetyt dziecka i podawaj mu tylko te rzeczy, które lubi pod warunkiem, że są lekkostrawne i zdrowe.

zgłoś się z dzieckiem do lekarza jeśli po 1-2 dniach domowego leczenia dziecko nie będzie się lepiej czuło lub gdy wystąpią dodatkowe objawy choroby.

Uwaga, do czasu, kiedy malec całkowicie nie wyzdrowieje nie powinien chodzić do przedszkola. Najlepiej by jeszcze 2-3 dni po chorobie został w domu i doszedł do pełni sił. Szczególnie jest to ważne, gdy leczony był antybiotykiem – po takiej kuracji jest dodatkowo osłabiony. Jeżeli dziecko wróci do przedszkola zbyt szybko – tuż po skończeniu antybiotyku bądź już pierwszego dnia lepszego samopoczucia, często po 1-2 dniach pobytu w przedszkolu znów choruje. Nie dlatego, że jest takie chorowite, a dlatego, że jego system obronny nie zregenerował jeszcze sił po poprzedniej infekcji, a już trafił na nowe bakterie i wirusy w przedszkolnej grupie. Lepiej więc wyleczyć dziecko do końca w domu i dopiero całkiem zdrowe posłać do przedszkola.