Zapraszamy na nasz profil!

Archiwa

Archiwum wpisów

wakacje

Bezpieczne wakacje

Lato jest przede wszystkim czasem beztroski, jednak i okresem, w którym tryb życia przedszkolaka zostaje wywrócony do góry nogami. Pojawiają się więc nowe znajomości, atrakcje, ale i zagrożenia. Im lepiej się do nich przygotujemy, tym większa szansa, że bezpiecznie wrócimy z wakacji

Nim wyjedziemy

Kilkulatek powinien umieć powiedzieć, jak się nazywa i gdzie mieszka.

Dziecko musi wiedzieć, kogo prosić o pomoc, jeśli się zapodzieje – nie każdy dorosły tak samo nadaje się do pomocy. Idealni są „mundurowi” – policjant, pracownik ochrony, sprzedawca, pielęgniarka, ratownik na basenie, etc.

Konieczna jest znajomość numerów alarmowych przez telefon stacjonarny i komórkę. Dziecko musi umieć wykręcić numer 999, 997 czy 998 (wystarczy znać jeden, dyspozytor ewentualnie przekaże zgłoszenie dalej) czy 112 z telefonu komórkowego. Malucha trzeba uświadomić, że ta wiedza nie może służyć do zabawy.

Przedszkolak nie rozmawia z obcymi i nie oddala się z osobą poznaną na wakacjach. nie przyjmuje żadnego poczęstunku – chyba że w obecności rodziców.

Dobrze, by dziecko umiało się zachować przy próbie porwania lub ataku zwierzęcia. Za pozycję bezpieczną uchodzi tzw. „na żółwia” (spokój, głowa ukryta między kolanami, ręce je obejmują, bo to zwiększa ciężar malca i utrudnia jego podniesienie). Malec powinien krzyczeć, ale przekaz musi zawierać konkretną informację, np.: „Pomocy! To nie jest moja mama! To porwanie!”.

Ruszamy!

W podróży czeka na nas sporo miłych niespodzianek, ale i kłopoty. By dziecko przestrzegało zasad bezpieczeństwa, musimy dać mu odczuć, że i dla nas są one ważne. Wobec dziecka stosujmy zasadę ograniczonego zaufania. Uświadommy, że nie wolno majstrować przy klamce, jednak mimo wszystko zablokujmy drzwi po stronie malucha. Ryzyko, że nas raz nie posłucha, jest zbyt duże.

Dziecko musi wiedzieć, że podróżuje w foteliku samochodowym dla bezpieczeństwa, a nie po to, by uchronić nas przed mandatem. Dlatego nie wolno nawet na krótkim odcinku drogi z niego rezygnować.

Kiedy chcemy się zabawić

W wakacje i dorośli chcą się wyszumieć, rozerwać – czasem bez dzieci. I nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że maluch na ten czas zostanie otoczony należytą opieką.

Fajnie jest przy ognisku napić się piwa, ale pić może tylko jedno z rodziców, by drugie realnie kontrolowało sytuację. Żadne przy dzieciach nie może się upić, bo w ten sposób można bezpowrotnie stracić autorytet.

Wiele ośrodków organizuje opiekę dla dzieci na czas, gdy rodzice chcą pobyć sami. Jeśli nie, wiedzą o firmach czy osobach na danym terenie (nawet w małych miejscowościach), które takiej opieki się podejmą.

Pod żadnym pozorem nie wolno zostawić dzieci z przygodnymi znajomymi, nawet najbardziej sympatycznymi.

Jeśli na urlop wybieramy się z krewnymi czy dobrymi przyjaciółmi, opieką można się dzielić i zamieniać. Byle nie za często. Przecież wakacje to niepowtarzalny okres, gdy wreszcie powinniśmy mieć czas dla naszego skarbu.

W pociągu czy autokarze również obowiązują konkretne zasady. To nie miejsca do samotnych spacerów, a i z mamą czy tatą można oddalać się wyłącznie w konkretnym celu (do toalety, wagonu restauracyjnego) , trzymając się za rękę. Do wielu groźnych wypadków dochodzi w chwilach największego zamieszania – wsiadania, wysiadania, przesiadek. Łatwo wówczas zgubić torbę i … kilkulatka. Jeszcze w domu trzeba tak przemyśleć pakowanie, by cały czas „jedna dorosła ręka” była wolna i mocno trzymała malca.

Na miejscu

Pobyt u babci czy w ośrodku wczasowym rozpoczynamy od jasnego określenia granic. Każde dziecko potrzebuje trochę swobody, a zarazem wyraźnych ograniczeń. Na plaży czy na podwórku domu wczasowego malec powinien znać swój „rewir” (np. woda do kostek, odchodzić, nie dalej, jak do zielonego śmietnika). Na ten czas nie spuszczamy oczywiście naszej pociechy z oczu, ale dziecku nie trzeba o tym mówić.

Groźne psy sprawdzają się do ochrony terenu, ale nie tego, na którym przebywa dziecko. Lepiej wybrać kwaterę czy pensjonat, który woli agencję ochroniarską. Nigdy nie ma pewności, czy stróż nie zamieni się w bestię – zaczepiony bądź nie.

Dzieci toną nie tylko w morzu czy jeziorze. Równie niebezpieczne są przydomowe oczka wodne czy małe stawy. Lepiej, gdy na terenie, na którym wypoczywamy, wcale nie ma takiej „atrakcji”. Gdy jest, nasza czujność musi się zwielokrotnić.

Wydając dziecku zakazy, używajmy prostego, jednoznacznego języka. Malec nie może domyślać się komunikatu. Zatem nie mówimy – „ulica jest niebezpieczna. Uważaj”, tylko: „nie wolno ci zbliżać się do jezdni”.

ze str www.inspirander.pl